4.11.06

Rosja, tarcza antyrakietowa i bezpieczeństwo. Cz.I

Kategorie: ,

Dzisiejszy wpis będzie znacznie odbiegał od pozostałych. Nie będę piętnował PiS, Kaczyńskich, ale ich trochę pochwalę. Nie żebym od razu stawał się PiSdzielcem, ale w pewnych działaniach tej słusznej partii zacznam dostrzegać logikę. Być może jest to zbieg okoliczności, niemniej jednak przyjrzyjmy się więc temu bliżej.

Swego czasu, gdy Rząd wymienił sobie Premiera, tudzież Wielki Jaro Samozwaniec osadził siebie samego na fotelu, wysłuchałem jego expose. Wówczas uderzyły mnie stwierdzenia, które nijak nie pasowały do geopolitycznej sytuacji Polski. Jarosław Kaczyński w swym wystąpieniu, poza banałami i komunałami, zagaił o politykę zagraniczną Polski. Jaro wytyczył cztery główne kierunki działań MSZ-u:

  • USA
  • Afryka
  • Azja
  • Ameryka Południowa
Jednym słowem jest to niemal cały świat. Premier nie wspominał zbyt wiele o Europie i Unii. Uznałem więc to wszystko za bełkot, a w najlepszym razie za brak jakiejkolwiek polityki zagranicznej. Przy braku wizji postępuje się właśnie w taki sposób jak nasz kochany Premier, tzn. wymienia się wszystko, co możliwe, a w przyszłości coś z tego się zrealizuje i po sprawie.

Brak odniesienia do UE, a przede wszystkim do Rosji i Niemiec wziąłem za manię wielkości, za marzenia o wielkomocarstwowej Polsce. Wprawdzie później wyszło na jaw, iż Polska będzie również dążyć do silnej pozycji w EU, ale podczas expose nie było to aż takie jasne.

Równie niejasna była dla mnie sprawa zbytniej zażyłości z USA. W porządku to jest nadal mocarstwo, choć trochę tracące wpływy w Europie i na Bliskim Wschodzie. Jeszcze ciemniej zarysowywała się kwestia tarczy antyrakietowej. Co my, Polacy i Polska, mielibyśmy z tego? Odpowiedź, że zniesienie wiz do Ameryki jest dla mnie niezadowalająca. Wizy lub ich brak zależy wyłącznie od dobrej woli administracji Busha (i jego samego) oraz Kongresu. Również doszły mnie słuchy (niestety nie mogłem tego potwierdzić lub zaprzeczyć), że sama tarcza nie wpłynie na nasze bezpieczeństwo, a włącznie na USA. Jednym słowem my nie mamy z tego żadnych korzyści. A może mamy, tylko są one ukryte?

Jeszcze jednym argumentem przemawiającym przeciw tarczy jest protest Rosji. Czy warto popadać w konflikt z naszym sąsiadem, aby przypodobać się naszym partnerom z Iraku, którzy rezydują za Oceanem? Moim zdaniem należałoby się nad tym poważniej zastanowić.

Z dziesiejszego punktu widzenia, po szczycie w Lahti, po działaniach "imperialno-gazowych" Rosji i, paradoksalnie, po wypowiedzi Radka Sikorskiego (chodzi o wzięcie pod uwagę obaw Rosji teraz, bowiem wcześniej nie wchodziły one w rachubę), zastanawiam się czy nie ma to głębszego sensu, czy przypadkiem nie istnieje tu pewna strategia. Wprawdzie niektóre rejony nie bardzo mi pasują do całości, ale inne wydają się być idealne.

Zarysuję najpierw sytuację.

Rosja odbudowywuje swoją potęgę w inny sposób, aniżeli dotychczas, przy pomocy energii. Krytyka takich działań nie ma sensu, bowiem każdy, kto znalazłby się na takim miejscu działałby podobnie. Na rozporządzanie rosyjską energią UE ma niewielki wpływ. Może się targować, ale nic ponadto. Europa energii potrzebuje i nikt nie powie, że jest inaczej. Nieco więcej o tym napisałem już wcześniej ("
Moralne zwycięstwo czy gospodarcza klapa").

Jednak znacznie niebezpieczniejszymi są działania Rosji na "rzecz jednoczenia dostawców energii przeciw odbiorcom". Deputowany Dumy W. Jazow chce utworzyć sojusz państw WNP. Oczwiście chęć utworzenia, nie oznacza już utworzenia, na drodze może stanąć Gazprom, który nie będzia chciał wyłożyć pieniędzy na takie przedsięwzięcie. Niemniej jednak dla Unii powinien to być sygnał ostrzegawczy.

Drugim
sygnałem jest zacieśnienie współpracy z Algierią. Niby nic takiego, ale algierska firma energetyczna Sonatrach ma dalekosiężne plany i może wkrótce zdominować rynek północnoafrykański. Poza tym Algieria jest ważnym partnerem energetycznym choćby Francji
i Włoch. No i do tego dochodzi chęć Rosji do utworzenia swoistego kartelu energetycznego z Algierią "dyktującego ceny i warunki dostaw, nie wspominając o pogłoskach o zamiarze utworzenia 'gazowego OPEC'" (za Le Jeune Independent z 31 października).

Co to będzie oznaczać nie muszę nikomu tłumaczyć, wystarczy spojrzeć na rynek paliwowy, aby dostrzec konsekwencje. O bezpieczeństwie Europy, w tym Polski nie muszę nadmieniać.

Trzeci poważny sygnał to budowa gazociągu bałtyckiego Rosja-Niemcy. Niby nic wielkiego, ale zatrważa sposób jego realizacji. Nad całym projektem ma czuwać Minister Obrony Rosji, czyli ni mniej ni więcej przedsięwzięcie jest stricte militarne. Nie tylko budowa, ale i późniejsza ochrona "obiektu" będzie leżeć w gestii Floty Bałtyckiej Rederacji Rosyjskiej. Cytując "Niezawisimają Gazietę" (z dnia 02.11.06) możemy zobaczyć o co właściwie chodzi:
Gdy minister obrony łączy problemy gospodarcze i wojskowe, to jest to niedwuznaczny sygnał, iż jesteśmy gotowi użyć siły dla obrony swoich interesów i dlatego lepiej będzie, jeśli będziemy żyć w zgodzie.
a także dodając z tego samego wydania:
Ci, którzy chcą, mogą się przyłączyć. Określiwszy wcześniej, które interesy są mu bliższe - własne bezpieczeństwo energetyczne, czy krajów bałtyckich i Polski".
łatwo dostrzec dlaczego tyle wrzawy wokół gazociągu Rosja-Niemcy i dlaczego jest to niebezpieczne dla całej Europy.