18.11.06

Badania naukowe w polskim wykonaniu

Kategorie:


Pewnie każdy z nas pamięta niedawne zamieszanie wywołane skandaliczną wypowiedzią niekompetentnego urzędnika MEN Orzechowskiego. Ten pachołek teologii zakwestionował teorię ewolucji. A jego szef Giertych Roman zapowiedział nauczanie darwinizmu jako jednej z koncepcji powstania życia na Ziemi. Po tym polscy naukowcy wystosowali list protestacyjny i sprawa ucichła.

Osobiście ów list nie zrobił na mnie żadnego wrażenia i nie podpisałbym się pod nim. Nie jest merytoryczny, nie jest naukowy. Zresztą, jak pokazuje historia, listy otwarte i protestacyjne w IV erpe znaczą niewiele, albo nic. Nauka posiada wiele instrumentów, aby potwierdzić własną tezę. Jednak żaden z nich nie został "zaprzęgnięty". Co, moim zdaniem, stawia ten list w niezbyt korzystnym, a wręcz nienaukowym świetle.

Jednak wraz z kreacjonistyczną kontrowersją na polskiej scenie badawczej pojawił się nowy nurt - badania opinii publicznej. TNS OBOP przeprowadził sondaż co do adekwatności kreacjonizmu lub ewolucjonizmu (to już drugi takie badania po niechlubnej wypowiedzi Orzechowskiego, a właściwie trzeci, bowiem jeszcze jedna ankieta została przeprowadzona przez w którąś stację radiową). Z tych badań wynika, że ludzie jednak są za ewolucją (ponad 50%).

Tym samym kamień spadł mi z serca. Może jeszcze przeprowadzimy referendum, aby każdy mógł się wypowiedzieć w co wierzy, w stworzenie życia przez boga, czy może wierzy w ewolucję. Bowiem takie sondaże na niczym innym nie polegają. W ankiecie przeprowadzonej w radio, nikt racjonalnie nie mógł uzasadnić dlaczego życie ewoluuje od form prostych do złożonych. Część wypowiedzi wypadała jak wyznanie wiary ateisty. Z tym, że kwestie religijne zastąpione zostały nauką.

Zamiast pisać otwarte listy lepiej akademicy przyczyniliby się do propagowania teorii ewolucji. Lepiej wyjaśniliby zachodzące procesy, ludziom tego potrzeba, bo niewielu zdaje sobie sprawę na czym to polega. W grupie tych 53% osób uznających ewolucjonizm z pewnością jest spora grupa, która uważa się za oświeconych, więc nie może optować za kreacjonizmem. Ale czy różnią się oni czymś od tych ostatnich? Raczej nie i jedni i drudzy wierzą, a tylko istota wiary się różni.

4 Komentarze:

Anonymous Anonimowy powiedział‚(a)...

Nie wiem, jak bardzo ucichła - jednak z daleka trochę inaczej to wygląda. Sprawa ciągnie się na łamach Nature. List protestacyjny odczytałam jako gest raczej symboliczny, no bo co, na sejm nie ruszą, a szkoda, wizja była ładna. Dla mnie sondaże są ciekawe raczej ze względu na porównania, jak to wygląda w różnych krajach. Z propagowaniem jest różnie, to fakt. ALe jak ktoś chce znaleźć, to parę książek i polskich autorów, i tłumaczeń na rynku jest. I strony w necie, i długie dyskusje o ewolucji na pl.sci.biologia, i oczywiście mnostwo materiałów w języku angielskim. Gorzej chyba z gazetami codziennymi, dział nauka zwykle nie zajmuje dużo miejsca, ale można tam powalczyć. Może parę osób od tego szumu medialnego się zainteresuje teorią ewolucji? Ale gdyby naprawdę wywalili teorię ewolucji ze szkół, to mocno utrudniłoby propagowanie. Poza tym nikt się nie zna na wszystkim, teorię względności czy budowę atomu większość ludzi też przyjmuje "na wiarę", bo fachowcy mówią, że tak jest.
Nic to, poćwiczę pisanie na blogu i może się wezmę na poważnie za popularyzację nauki. I to będzie Twoja wina ;)

18 listopada, 2006 20:21  
Blogger mackubat powiedział‚(a)...

ucichla, w sensie odbioru spolecznego. Zwroc uwage, kto czyta Nature, kto zaglada na Usenet pl.sci.biologia, etc. podobni sobie, ewentualnie prowodyrzy ;) ID. "zwykly" czlowiek ma dwie drogi a) uwazac sie za czleka swiatlego, co znaczy przytakiwac wiekszosci twierdzen naukowych, b) brac proste tlumaczenia na poziomie religijnym.

Carl Sagan uwazal, ze popularyzacja nauki to jedno z wazniejszych zadan naukowca (publikacja dorobku schodzi na drugi plan- w dzisiejszym swiecie chyba niemozliwe :( ). I mial chlop racje. Powoli oddalamy sie od "zwyklego czlowieka", stajemy sie coraz bardziej ezoteryczni. Oczywiscie wiedza staje sie coraz bardziej szczegolowa, bardziej skomplikowana, trudniejsza do uchwycenia przez "chlopski rozum". Dlatego bardziej konieczne jest niz kiedykolwiek propagowanie naukowego dorobku posrod niewtajemniczonych.

Gdy bedzies chciala upowszechnic ewolucje, sluze swoim niewielkim, aczkolwiek moze przydatnym doswiadczeniem z zakresu metodologii i filozofii nauki ;)

19 listopada, 2006 17:02  
Anonymous Anonimowy powiedział‚(a)...

Dla mnie część problemu leży w tym, jak zainteresować tych niewtajemniczonych. Bo wiem, kto czyta Nature i pl.sci.biologia. Ale jak dotrzeć do tych, którzy nie czytają? W szkole czasem się udaje dzieciaki czymś zaiteresować, fajne są takie inicjatywy, jak Festiwal Nauki, czy dobrze przemyślane muzea - do tej pory pamiętam moją wizytę w Natural History Museum, kiedy miałam lat 8 - czy podobno przystępny dodatek o ewolucji dołączony do Gazety jakiś czas temu. Naukowcy i popularyzatorzy nauki piszą książki i występują w TV (może za rzadko?), ale trzeba ten program obejrzeć czy książkę kupić - a na ogół robią to ci, którzy już są choć trochę zainteresowani. Fakt, że nie zawsze te książki/programy operują przystępnym dla laika językiem. Swoją drogą ciekawe, czy gazety typu Pani Domu drukują coś o nauce, a jeśli nie, to czy zrobiłyby to, gdyby im zaproponować. Albo chociaż rochę informacji poprzemycać - wakacje na Galapagos? zwróćcie uwagę na zięby Darwina.

19 listopada, 2006 18:23  
Blogger mackubat powiedział‚(a)...

wlasnie jezyk odgrywa duza role oraz cierpliwosc. zauwazylem to po sobie. gdy przychodzi mi "sprzedac" swe badania, denerwuje sie. Nie potrafie, nie chce opowiedziec o tym, co robie. jakie to ma przelozenie praktyczne, jakie problemy rozwiaze, jakie nowe wskaze. ograniczam sie do waskiego grona osob, ktorym nie musze tlumaczyc "o co w tym wszystkim chodzi". natomiast zbywam jakimis komunalami osoby, ktore chca sie dowiedziec, ale nie bardzo rozumieja. to naturalnie blad i to potezny - zniechecam je.

kiedys, gdy pracowalem w jedenym z polskich magazynow, musialem "wykladac kawe na lawe", wszystko prosto, latwo i lekkostrawnie i byle zadowolony, ze chca moje teksty czytac. a co sie z tym stalo? popadlem w pyche? byc moze. byc moze oczekuje, ze swiat wejdzie razem ze mna na wyzszy poziom wtajemniczenia. ale nic z tego.

ludzie z wrodzonej ciekawosci pytaja. nalezy zadac ciekawe pytnie i jeszcze ciekawiej na nie odpowiedziec. ale to brzmi prosto.

druga sprawa, to rzeczywiscie nauka jest traktowana po macoszemu. moj znajomy, notabene jeden z docentow uniwerku w monachium, powiedzial mi, ze nie interesuja go newsy ze swiata nauki innej jego dziedzina. dlaczego? bo wszystko brzmi komunistycznie (jest Polakiem), a brzmi nastepujaco: amerykanscy naukowcy odkryli, ze... twierdzi, ze kiedys, za jego mlodosci oglaszano: rosyjscy naukowcy odkryli, ze...

to jest wlasnie kwestia jezyka. w mojej dziedzinie zwyklo sie mawiac ciezko o prostych sprawach. taka maniera, ktorej nie wyznaje. mysle, ze jezyk przeznaczony dla dzieci moglby dotrzec do wielu. ale to moja hipoteza, nie poparta zadnymi eksperymentami.

kiedys, ktos powiedzial, ze nauka jest ciekawsza, niz niejedna powiesc. ale powiesc ma jedna ceche - przemawia jezykiem gminu, osob niewyksztalconych. co trzeba wiedziec, aby zroumiec The Davinci Code?

ale, gdy pojawia sie Hawkins, to padaja zarzuty, ze rozmiekcza fizyke, ze kupczy nia. cos nie tak.

a poza tym zazdroszcze ;) Ci tej wycieczki do Natural History Museum. ja mialem 22 lata, gdy pierwszy raz je zobaczylem. wowczas mieszkalem w Londynie a na zmiane kierunku studiow juz bylo odrobine za pozno, zreszta to nie byl odpowiedni wiek na takie rzeczy- idealizm :(

19 listopada, 2006 18:51  

Prześlij komentarz

<< Powrót