24.9.06

Quo vadis Polsko?

Witam ponownie po dwutygodniowej przerwie.

Czas nieobecny na blogu zrekompensowany został na polu naukowym. Niecałe dwa tygodnie spędziłem w samym centrum siedliska zła, mieście powodującym sraczkę u obecnego prezydenta, naszego nieszczęsnego kraju- Berlinie. Wprawdzie samego źródła nieszczęść i "niemcofobii" nie zobaczyłem (mam na myśli ową wystawę i miejsce powstania ośrodka przeciw wypędzeniom), ale za to skonfrontowany zostałem z nieco frapującymi mnie pytaniami i wątpliwościami.

Po pierwsze zdziwił mnie brak "polskiej reprezentacji" na międzynarodowej konferencji. Wporządku byłbym nieco niesprawiedliwy, gdybym powiedział, że nie było żadnych Polaków, ale jak na 40 milionowy naród chlubiący się dobrymi uczelniami, to taka znikoma obecność nie napawa otymizmem.

Z samej Polski było trzech naukowców (dwóch z Uniwersytetu Szczecińskiego i jeden z Rzeszowa). To daje nam odrobinę większą liczebność w porównaniu np. z Cyprem (z tej niewielkiej wyspy było dwóch naukowców). Samych Polaków było więcej, ale reprezentowali oni, podobnie jak i ja, zachodnie uczelnie (Niemcy, Szwecja). Jest to niestety kolejny dowód na to, że polskie uczelnie mają niewiele do powiedzenia na arenie międzynarodowej.

Druga sprawa, która mnie zmartwiła, to brak wsparcia dla młodych naukowców, którzy zdobyli swój pierwszy tytuł naukowy na niepolskiej uczelni. Jeśli ktoś mnie czyta, kto zrobiwszy doktorat pragnąłby (z nieznanego dla mnie powodu) wrócić do Polski na jakąś z krajowych uczelni, to muszę go zmartwić, nie jest to wspierane przez instytuty. Te mają promować swoich, a nie obcych. Widać, że program "Powroty" to nieporozumienie: pieniędze na powrót tak, pieniądze na dlasze życie w kraju - nie. "Aby mieć jakieś szanse w polskiej nauce", jak poinformowałmnie jeden z dyrektorów pewnego instytutu, "należy mieć habilitację oraz sporą listę publikacji." To ostatnie jest całkowicie dla mnie zrozumiałe. Jednak pierszy warunek już nie. Habilitacja nie jest ogólnoświatowa. Anglosasi takiego zjawiska nie posiadają. Jak ktoś może mieć habilitację w USA lub Wlk. Brytanii?

Trzecia rzecz niezwykle martwiąca, to zgodna opinia akademików, których na konferencji spotkałem, to stale obniżająca się kondycja intelektualna studuijących i brak krytycyzmu w konfrontacji z poglądami innych. Krótkomówiąc obecni studencji mają coraz mniej do powiedzenia. Promuje się także miernotę intelektualną, jak się wyrazili. A to akurat jest skutkiem działań niejakiego Giertycha Romana i jeko rewolt edukacyjnych.

I wreście najbardziej smutna rzecz, to niezrozumiałość działań czołowych polskich polityków. Cześć obecnych na konferencji Niemców pytała mnie dlaczego wśród Polaków panuje taka niechęć, swoista "niemcofobia"? I na to pytanie nie znajdowałem dobrej odpowiedzi. Właśnie dlaczego? Jak jedni mówili, przecież stosunki między Niemcami i Francją także ze względów historycznych były napięte, ale młodsze pokolenia już takich problemów ze sobą nie mają. Inni z kolei zastanawiali się czy sytuacja przypadkiem nie podobna do sytuacji z nazizmem w Niemczech. Sporo osób ma z tym problemy i o tym po prostu się nie mówi, nie wspomina. Ale czy to dobrze? Moim zdaniem nie, a za przykładniech posłuży sukces NPD (nazistowskiej partii) w Maklemburg-Vorpommern.

Zdaje się, że tak skrytykowany przez polskich możnowłdców prezydent Niemiec miał rację: o trudnych rzeczach pomiędzy naszymi narodami musimy dużo rozmawiać i tłumaczyć.

[Kategoria: Różne]