4.9.06

Koalicja na krawędzi cz. II. LPR nie chce być gorsza

Po sobotnich wypowiedziach doskonale opalonego przewodniczącego o napięciach wewnątrzkoalicyjnych, zastanawiałem się czy LPR wykorzysta sytuację dla swych celów czy będzie siedziała cicho. Raczej byłem skłonny stwierdzić, że będzie cichutko stała za bliźniakami, więc gdy dzisiaj przeczytałem, że LPR idzie za ciosem Samoobrony i także domaga się zmian w budżecie, to lekko się zdziwiłem. O ile o zapędach Leppera wiadomo, więc jego żądania nie są nowością, o tyle postawa LPR, dotychczasowego cichego koalicjanta (może z wyjątkiem kwestii matury) jest pewnym zaskoczeniem.

Jednakże to Samoobrona jest dla mnie większą niewiadomą niż LPR. SO dobrze wprowadza w błąd przeciwnika, a LPR wydaje się bardziej koniunkturalne (to również jest niebezpieczne, ale nie tak jak w przypadku Samoobrony).

I znowu spoglądając z pozycji strategii można wyciągnąć pewne wnioski. LPR nie ma poparcia takiego jak choćby SO. Sprawa pozyskania młodego elektoratu spaliła na panewce, albo w najlepszym razie odniosła niewielki sukces (kwestia amnestii maturzystów). Jednak jako Edukator, Roman może pozyskać nową grupę społeczną, tym razem silniejszą i równie potężną jak rolnicy, a mianowicie nauczycieli. Walka o budżet na tym odcinku może być zawzięta, moim zdaniem zawziętsza, aniżeli Samoobony. Roman traci poparcie (Nie)Naszego Radia (sprawa z WBR i możliwość spłaty zobowiązań w wysokości 500 tys. złotych przez o. Rydzyka, napewno nie wpłynie korzystnie na wzajemne stosunki). Musi zatem szukać sprzymierzeńców, a nanturalny wybór pada na nauczycieli.

Budżet 2007, to znakomita okazja. Jeżeli PiS zgodzi się na zmiany w wydatkach, to LPR go poprze i koalicja przetrwa (przynajmniej do następnego budżetu 2008). Jeżeli PiS będzie oporne, to Liga budżetu nie poprze i dojdzie do nowych wyborów w 2007. W następstwie może nie powstać rząd większościowy i koniec z IV RP. Mamy zatem do czynienia z klasycznym szantażem politycznym. Co zrobią Kaczki? To pytanie za 100 punktów.

Osobiście wystawiłbym Kurskiego, jako straszaka na LPR (sprawa WBR dla przypomnienia) i skierował Anioła zemsty w postaci Ziobra (uwaga: ta sama afera - WBR). To byłyby moje atuty przeciw LPR. Również rowadziłbym jednoczesne negocjacje z Lepperem i Giertychem (klasyczny dylemat więźnia) z uniemożliwieniem komunikacji pomiędzy nimi (jest to możliwe, przecież Kaczyński jest jeden w dwóch postaciach). Poszedłbym na pewne ustępstwa. Częściowo zapomniałbym o obietnicach danych wyborcom w sprawie "Taniego państwa" (także nie sprawiłoby to problemu, przecież się już przyzwyczaili). Jednocześnie ciemn lud, tj. obywateli IV Rzeczypospolitej zapewniłbym, że "co się odwlecze, to nie uciecze."

A co wy sądzicie o tym impasie? Jak PiS z tego wyjdzie? Pokonany czy obronną ręką?


[Kategoria: LPR Giertych]